środa, 6 grudnia 2017

Pieski na gwiazdkę? - recenzja świątecznej powieści Bruce'a Camerona



   W połowie października tego roku spotkała mnie fantastyczna niespodzianka. Dostałam wiadomość prywatną na Instagramie od Wydawnictwa Kobiecego z propozycją przysłania mi najnowszej powieści Bruce'a Camerona pt. "Psiego najlepszego, czyli był sobie pies na święta". Z racji tego, że dopiero co tamtego dnia uniosłam powiekę, z automatu wpisałam tytuł w wyszukiwarkę. Aha, Bruce Cameron, to ten od "Był sobie pies" i owianego różnymi opiniami filmu. No tak, przecież w drugiej części jest "czyli był sobie pies...". Skoro dostałam taką dawkę emocji w prezencie, postanowiłam więc podarować wam Mikołajkową recenzję tej książki, a co by każdy pod choinkę zdążył zakupić własny egzemplarz lub podarować najbliższej osobie. Bez względu na to, czy jest się psiarzem czy nie - ta historia spodoba się każdemu!

"Dlaczego nikt nigdy mu o tym nie powiedział?
Dlaczego nikt nie powiedział mu, jak to jest mieć psa?
Że dzięki temu każda chwila staje się ważniejsza,
że w jakiś tajemniczy sposób można czerpać
z każdego dnia to, co najlepsze?"

   William Bruce Cameron to autor powieści "Był sobie pies", która przez 52 tygodnie wiodła prym na liście bestsellerów Times'a i skradła serca milionom czytelników na całym świecie. Wokół nakręconego na jej podstawie filmu narosło wiele kontrowersji co do traktowania zwierząt podczas kręcenia materiału. Książki nie czytałam, a po wielu miesiącach obejrzałam film, pomimo negatywnych komentarzy, i podobał mi się. Pochodzący z Michigan miłośnik psów i historii o nich napisał również opowieść, na podstawie której nakręcono serial "8 prostych zasad" (eng. "8 simple rules for dating my teenage doughter"). 

"W swoim małym kojcu
wyściełanym kołderką
małe szczeniaczki
kładą się do snu."

   Głównego bohatera powieści, Josha Michaelsa poznajemy pierwszego października. Samotnie zamieszkuje swój rodzinny dom w Evergreen w stanie Kolorado. Pracuje tam, gdzie mieszka, jest programistą i bierze udział w dużym projekcie. W niedalekiej przeszłości rozstał się z ukochaną i pod wpływem targających nim emocji wybrał się do baru, w którym poznał swojego sąsiada, a pod wpływem targających nim promili, podał mu swój numer telefonu, czego miał wkrótce żałować... Pod jego opiekę trafia suczka Lucy, a jakiś czas później... piątka szczeniąt! Okazuje się, że Lucy świetnie spełnia się w roli mamy, a Josh w roli opiekuna swojej psiej rodziny. Nad wszystkim czuwa Kerri, którą nasz bohater poznaje, kiedy dzwoni do schroniska, żeby odnaleźć się w nowej sytuacji. Wspólnie szykują pieski do adopcji i zbliżają się do siebie, lecz sytuacja się komplikuje. W tej sielankowej sytuacji pojawia się dawna miłość Josha, a między nim a psami ich nowi opiekunowie, przeszłość Lucy oraz widmo bezrobocia... Jak zakończy się ta historia? Czy Josh zapomni o tym, co było i będzie w stanie rozstać się z pieskami? Przekonajcie się sami! 

"Ich strata jest nieuchronna i musimy pogodzić się z nią. 
Ale posłuchaj, naprawdę wierzę, że jedna z lekcji 
płynących z ich głębokiej miłości, gdy są przy nas,
 jest taka, żeby cieszyć się życiem, póki trwa, 
i że wszystko kiedyś się kończy, a my 
musimy wtedy rozpoczynać nowy rozdział."

   Kiedy zamknęłam książkę moje słowa brzmiały "o khurtshe, jak słitaśnie!" Muszę przyznać, niektóre fragmenty były tak "aawww" i "ooooh", że aż człowiek wpadał w takie miłe zamyślenie. Bardzo podobał mi się sposób, w jaki autor opisuje i tłumaczy zwierzęce zachowania. Dzięki temu książkę może przeczytać ktoś, kto zupełnie się na nich nie zna i przyswoi w przyjemny sposób parę informacji. Możemy poznać punkt widzenia osoby, która jest jak świeżo upieczony nerwowy tatuś, chcący jak najlepiej spełnić się w tej roli oraz osoby, która na codzień konfrontuje się z kimś takim. Kerri daje Joshowi wspaniałe lekcje i przypomina nam, dlaczego mamy przy sobie psy. Dzięki nim Josh sam odkrywa w sobie cechy, jakich nie znał i aspekty życia, jakich dotąd nie doświadczał. Otwiera oczy i doznaje małego "przebudzenia mocy". Opowieść pokazuje nam różne postawy ludzkie wobec zwierząt. Okazuje się, że mogą być nawet bronią w bitwie kochanków! Muszę przyznać, że dałam się nabrać na kilka zwrotów akcji, których w ogóle się nie spodziewałam. Dzięki przyjemnym opisom, czytając, można wyobrazić sobie kolejną ekranizację na koncie Camerona. Szczególnie wyobraźnię pobudza scena ubierania choinki, którą polecam!

rogacz tu, rogacz tam, rogacz w treści ;)

   To tyle, więcej nie zdradzę! Ta opowieść jest absolutnie dla każdego, w każdym wieku. Moja mama chciała przeczytać kilka zdań, a pochłonęła całą treść raz-dwa! Idealna do wprowadzenia się w świąteczny nastrój. Do tego przejrzysta, duża czcionka sprawia, że czytanie staje się jeszcze bardziej przyjemne. The New York Times podsumowuje ją tak: "Ta urocza opowieść jest napisana z humorem i głębokim zrozumieniem wartości psiej miłości. To uczucie zmienia wszystko." Ja się z tym zgadzam i razem z Futrzaną Kompanią podpisujemy się pod tym wszystkimi łapami! Teraz pędź po egzemplarz dla siebie lub podaruj go na święta komuś, komu chcesz ogrzać serducho w te mroźne wieczory. Łapa wszystkim!